Miałem w planach zrobić ten podjazd co najmniej 3 razy, jednak przy drugim podjeździe zaczął padać deszcz, a przy trzecim złapał mnie mocny ból brzucha i w połowie musiałem przerwać trening i uciekać do domu. Tak więc zrobiłem tylko 2,5 podjazdu, dodatkowo za drugim razem zapomniałem włączyć stoper w garminie i nie mam zapisanej całej trasy, dlatego nie podaje czasu.
Dzisiaj o 10:00 zebrała się całkiem spora grupa, bo 8 osób. Jechało się bardzo fajnie, momentami mocne tempo. W drodze powrotnej mieliśmy mały postój, bo jeden z nas złapał kapcia.
Wracam do bikestats, bo to jednak fajna sprawa taki dzienniczek i statystyki :)
Jechało się dobrze, chociaż miejscami wiał naprawdę mocny wiatr, np. od Choczewa do Sasina ciągle w twarz, tak samo ze Szczenurza do Nowęcina. Jednak nie było tragicznie. Dobra słoneczna pogoda to rekompensowała.
Co tu dużo pisać :D Bariera 200km w końcu pokonana. Połowę trasy przejechałem w deszczu lub mżawce. Po 70km w Sławnie zrobiłem pierwszy postój żeby zjeść banany i rozprostować nogi. Drugi postój zrobiłem w Bobolicach na 130. kilometrze. Zatrzymałem się na Orlenie, zjadłem hot-dogi, uzupełniłem bidony i jazda. Wtedy też złapał mnie pierwszy kryzys, w dodatku byłem zmarznięty i przemoczony. Jednak po kilku(nastu) kilometrach doszedłem do siebie. Drugi kryzys złapał mnie przed Czaplinkiem i od tamtego momentu już się po prostu wlokłem zamiast jechać. No ale najważniejsze że udało się dojechać :D Całe szczęście nie było przygód z kierowcami i dziurawą dętką.
Dzisiaj pojechałem razem z kolarzami z BAT-u na ich ostatni trening przed Bat-tourem. Pojechaliśmy trasę Lębork - Potęgowo - Stowęcino - Redkowice - Lębork. Udało mi się dotrzymać koła przez całą trasę po raz pierwszy z czego jestem zadowolony :D
Jak co tydzień wyjazd o 9:00 spod Różanej. Na 50. kilometrze (w Sasinie) odpadłem, już nie miałem sił aby znowu gonić trzyosobową grupkę, która co chwilę ostro przyspieszała :D
Powrót bardzo przyjemny, od Roszczyc niemal cały czas sprzyjający wiatr.
Dzisiaj zrobiłem sobie już drugi raz w życiu test na wysokość progu mleczanowego w "domowych" warunkach wg "Biblii treningu kolarza górskiego". Chciałem ustalić tę wartość żeby nieco podnieść poziom moich treningów. Test wykonałem na krajowej szóstce.
10min rozgrzewki, potem 30min jazdy w wyścigowym tempie. Średnie tętno z ostatnich 20min "czasówki" jest w przybliżeniu równe tętnu na progu mleczanowym.
W lutym jak robiłem ten test wyszło mi 186 (tylko że wtedy trochę źle się do tego zabrałem + był robiony na trenażerze), dzisiaj natomiast 184 i tę wartość od dzisiaj będę uznawał za poprawną. Widać wyraźnie że jestem wysokotętnowcem :)
Trochę wyprułem sobie flaki bo jadąc w stronę Słupska miałem silny wiatr w twarz, więc napociłem się a i tak jechałem 29-31km/h potem tuż przed podjazdem zawróciłem i leciałem niemal non stop 40+ km/h (przynajmniej mój wysiłek nie szedł na marne :) )
Dane z pulsometru obejmują tylko 20min jazdy, bez rozgrzewki, pierwszych 10min "czasówki" i rozjazdu. Dane z licznika obejmują niemal całą trasę oprócz części rozgrzewki i dojazdu do domu przez miasto.