Niedzielna jazda w grupie
Niedziela, 8 maja 2011
· Komentarze(2)
Kategoria 100-150
Dzisiaj po raz pierwszy jechałem z tak liczną grupą (8 osób). Razem z Kubą (JakeShake) podłączyliśmy się pod lęborskich kolarzy i o godz. 9:00 ruszyliśmy w trasę. Pojechaliśmy tę samą trasę, co jechałem ostatnio, czyli Lębork - Potęgowo - Stowęcino - Górzyno - Redkowice - Lębork.
Relacja Kuby: http://jakeshake.bikestats.pl/480794,805-Pierwsza-jazda-z-szosowcami.html
Do Potęgowa rozgrzewka, później nieco mocniej, na około 35km (jak dla mnie) ogień ;). W pobliżu 40. kilometra nie wytrzymałem tempa i odpadłem. Zaczekałem na Kubę i Karolinę i ruszyliśmy swoim tempem do Lęborka. Tam razem z Kubą postanowiliśmy zrobić jeszcze tour de roszarnia, tyle że od strony Pogorzelic. Więc podjechaliśmy do Żabki, uzupełniliśmy bidony i w drogę :D. Mieliśmy nadzieję spotkać kolarzy, którzy nam uciekli, bo podsłuchaliśmy, że mają zamiar tamtędy jechać (od drugiej strony). Niestety nic z naszych planów nie wyszło.
Po drodze wdrapaliśmy się na górkę w lesie między Pogorzelicami a Unieszynem. Odsapnęliśmy chwile i ruszyliśmy dalej. W naszych głowach zrodził się pomyśl dobicia do setki, więc dojeździliśmy 10km w mieście.
Wspomniana górka + odpoczywający Kuba :)
Średnia jak dla mnie magiczna, dodam jedynie że na 65. kilomatrze mieliśmy średnią 28,94.
Relacja Kuby: http://jakeshake.bikestats.pl/480794,805-Pierwsza-jazda-z-szosowcami.html
Do Potęgowa rozgrzewka, później nieco mocniej, na około 35km (jak dla mnie) ogień ;). W pobliżu 40. kilometra nie wytrzymałem tempa i odpadłem. Zaczekałem na Kubę i Karolinę i ruszyliśmy swoim tempem do Lęborka. Tam razem z Kubą postanowiliśmy zrobić jeszcze tour de roszarnia, tyle że od strony Pogorzelic. Więc podjechaliśmy do Żabki, uzupełniliśmy bidony i w drogę :D. Mieliśmy nadzieję spotkać kolarzy, którzy nam uciekli, bo podsłuchaliśmy, że mają zamiar tamtędy jechać (od drugiej strony). Niestety nic z naszych planów nie wyszło.
Po drodze wdrapaliśmy się na górkę w lesie między Pogorzelicami a Unieszynem. Odsapnęliśmy chwile i ruszyliśmy dalej. W naszych głowach zrodził się pomyśl dobicia do setki, więc dojeździliśmy 10km w mieście.

Średnia jak dla mnie magiczna, dodam jedynie że na 65. kilomatrze mieliśmy średnią 28,94.